' Tak naprawdę zawsze marzyłam o strychu.
O powietrzu gęstniejącym pod spiczastym sufitem,
gołych belkach spinających całość w szałasowaty kształt, ruchliwych cieniach zagarniających kąty uwięzione między pochyłymi ścianami.
Ale patrząc teraz na to wszystko, nie myślałam, że jest niepraktyczny, nierozkładowy i zbytnio nagrzewa się od słońca..
.. myślałam, że strych rozleniwia, a ja nie mogę sobie pozwolić na lenistwo.
Pod belkami, razem z kurzem, zawirowały zdania. Nie wiem czyje to były zdania, ale brzmiały, jakby były ważne.
Więc po co ten strych?
Może marzenia mają termin ważności i spełnianie ich po jego wygaśnięciu grozi rozstrojem?
Plama słońca drgnęła. Cień przesuwającej się po niebie chmury zabrał ze sobą tańczące drobinki. Odwróciłam wzrok od belki. Zwyczajny, ciemny kawałek drewna. Po chwili słońce znów wydobyło miodowy odcień i falisty ruch kurzu. Strych rozleniwia.
Jak dobrze.'
{Grażyna P.}
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz