niedziela, 11 kwietnia 2010

'Lato' ilustrowała sama Tove, jak większość jej książek. Czytam ją wieczorami. Przy małej lampce. Kolejny fragment - nie mogę się oprzeć:

' Był wczesny bardzo ciepły poranek lipcowy, w nocy padał deszcz. Nagie wzgórze parowało, ale mech i szczeliny w skale skąpane były w wilgoci i wszystkie kolory stały się bardziej intensywne. Koło werandy roślinność przypominała las monsunowy jeszcze w porannym cieniu, gęste złośliwe liście
i kwiaty, i babka bardzo musiała się wystrzegać, żeby ich nie połamać, gdy szukała przesłaniając dłonią usta i cały czas bojąc się, by nie stracić równowagi.
- Co robisz? - zapytała mała Sophia.
- Nic - odparła babka - to znaczy - dodała ze złością - szukam swojej sztucznej szczęki.
Dziewczynka zeszła z werandy i powiedziała rzeczowo:
- Gdzie ją zgubiłaś?
- Tu - pokazała babka - stanęłam właśnie tutaj i upadła mi gdzieś między piwonie.
Zaczęły szukać razem.
- Puść mnie tu - rzekła Sophia - nie możesz ustać na nogach. Posuń się.
Dała nurka pod kwietny pułap ogrodu i wpełzła między zielone łodygi. Było pod nimi przyjemnie i tajemniczo i leżały tam zęby, białe i różowe, cała szczęka starych zębów.
- Mam! - krzyknęło głośno dziecko, wstając - włóż ją!
- Ale nie wolno Ci patrzeć - zastrzegła babka - to sprawa intymna.
Sophia trzymała zęby za plecami.
- Chcę popatrzeć - powiedziała.
Wtedy babka włożyła zęby do ust z klaśnięciem, weszły całkiem łatwo i właściwie nie było o czym mówić.
- Kiedy ty umrzesz? - spytało dziecko.
Babka odparła:
- Niedługo. Ale to ciebie nic nie obchodzi.
- Dlaczego? - dopytywała wnuczka.
Babka nie odpowiedziała. Weszła pod górę i ruszyła dalej
w kierunku wąwozu.
- Tam nie wolno! - krzyknęła Sophia.
Staruszka rzuciła lekceważąco:
- Wiem. Ani tobie, ani mnie nie wolno podchodzić do wąwozu, ale teraz zrobimy to i tak, bo twój tata śpi i nic o tym nie wie.
Przeszły na drugą stronę góry, mech był śliski, słońce zdążyło już wznieść się spory kawałek na niebie i wszystko parowało, cała wyspa tonęła w słonecznej mgiełce i była bardzo piękna.
- Czy oni kopią wtedy dół? - zapytała grzecznie dziewczynka.
- Tak - odparła babka - duży dół - i dodała zjadliwie - taki duży, że wszyscy się tam zmieścimy.
- Ale po co? - dopytywało się dziecko.
Szły dalej w stronę cypla.
- Tak daleko jeszcze nigdy nie byłam, a ty?
- Też nie - odrzekła babka.
Doszły aż do samego cypla, gdzie skała opadała coraz to ciemniejszymi tarasami, każdy krok w dół ku ciemności obramowany był jasnozieloną frędzlą morskiej tratwy, chwiejącej się tam i z powrotem wraz z ruchem wody.
- Pójdę się wykąpać - oznajmiło dziecko. Oczekiwało sprzeciwu, ale nie nastąpił.
Rozebrała się więc, powoli i bojaźliwie. Nie można ufać komuś, kto tylko na wszystko pozwala. Spuściła nogi do wody i bąknęła:
- Zimna.
- Naturalnie, że zimna - odparła staruszka błądząc myślami gdzie indziej.
Dziewczynka weszła po pas w wodę i zwlekała w napięciu.
- Pływaj - zachęcała ją babka - umiesz przecież pływać.
Tu jest głęboko, pomyślała Sophia. Ona zapomniała, że ja jeszcze nigdy nie pływałam na głębokiej wodzie nie mając nikogo przy sobie.
Wyszła więc z wody i usiadłszy na stoku góry oświadczyła:
- Będzie dziś piękna pogoda.
Słońce zdążyło już tymczasem wznieść się jeszcze wyżej. Cała wyspa błyszczała, morze lśniło, powietrze było lekkie jak puch.
- A ja umiem nurkować - powiedziała Sophia - czy ty wiesz, jak to jest, kiedy się nurkuje?
- Oczywiście, że wiem - odparła baka - zostawia się wszystko, odbija się nogami
i daje nurka. Wodorosty ślizgają się po nogach, są brązowe,
a woda jest przejrzysta, jaśniejsza w górze, no i te bąbelki. Człowiek ześlizguje się w dół,
a potem zawraca i wznosi się ku górze, wynurza się na powierzchnię i oddycha.
A potem pływa dalej. Daje się tylko unosić wodzie.
- I cały czas z otwartymi oczami? - wtrąciła Sophia.
- Naturalnie. Nikt nie nurkuje z zamkniętymi oczami.
- Czy ty uwierzysz, że ja też potrafię, choćbym ci tego nie pokazała? - dopytywało się dziecko.
- Tak, tak - odrzekła babka - ubieraj się już, żebyśmy zdążyły wrócić, nim on się obudzi.
Poczuła pierwsze zmęczenie. Gdy wrócimy do domu, pomyślała, kiedy już będę znów w domu, chyba się jeszcze trochę prześpię. I muszę pamiętać, żeby mu powiedzieć,
że to dziecko wciąż jeszcze boi się głębokiej wody.'

Fragment ten dedykuję Aguszce. Za to, że wierzy że potrafię, mimo tego, że nie pokazuję. I za rewelacyjne poczucie humoru. DZIĘKUJĘ.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz