Bajka dla tych, co jeszcze nie znudzili się sentymentalmną.
'Puszczający Stateczki był statecznym krasnalem. Lubił spokój.
I właśnie spokój został mu zabrany.
Wszystko dlatego, że Puszczający Stateczki się zakochał.
Każde zakochanie zabiera spokój, ale zakochanie się
w nieosiągalnej postaci z bajki.. zabiera spokój dokumentnie.
A on zakochał się w postaci z bajki. W królewnie.
Wiedział, ze królewna jest dla niego nieosiągalna, bo był mądrym krasnalem, a poza tym wielu innych krasnali mu tak mówiło.
On jednak odpowiadał, że gdyby w zakochaniu chodziło
o osiągalność, to każdy powinien zakochać się w samym sobie.
Skoro zaś tak się nie dzieje, wniosek z tego prosty,
że w zakochaniu chodzi o coś innego,
a zatem on nadal będzie zakochany w królewnie
i nic nikomu do tego.
Brzmiało to bardzo stanowczo, przekonująco i rozsądnie.
Można by pomyśleć, że Puszczający Stateczki przeżywa
swoje zakochanie zupełnie spokojnie.
Ale to były tylko pozory. W ogóle nie mógł spać.
Dniami i nocami przychodził nad rzekę, pod zamek,
w którym mieszkała królewna,
i próbował dostrzec ją przez wąskie zamkowe okna.
Czasem wydawało mu się, że królewna na niego patrzy,
ale to musiało być tylko złudzenie.
Czy prawdziwa królewna zwróciłaby, ot tak sobie,
uwagę na zwykłego krasnala?
Puszczający Stateczki nie mógł przedostać się do zamku.
Gdyby był rybą, mógłby przepłynąć rzekę, a gdyby był muchą,
mógłby wdrapać się po zamkowej ścianie do komnaty królewny.
Nie był jednak ani rybą ani muchą, tylko krasnalem.
Może i lepiej, bo trudno było by sobie wyobrazić,
żeby jakakolwiek królewna zakochała się kiedyś
w jakiejś rybie albo w musze.
Mimo całej beznadziejności sytuacji, jako krasnal miał większe szanse.
Którejś księżycowej nocy ( a może to był słoneczny dzień? )
poczuł, że tak dłużej być nie może i że musi w końcu coś zrobić.
Napisał najpiękniejszy miłosny wiersz, jaki powstał pod tym słońcem,
które świeci nad krainą krasnali i królewien.
Ale gdy go skończył, zdał sobie sprawę, że królewna go nigdy nie przeczyta
i zrobiło mu się przeraźliwie smutno.
Powędrował nad rzekę i kiedy wpatrywał się w wodę, zobaczył płynący liść.
To poddało mu myśl. Aż dziwne, ze wcześniej nie przyszła mu do głowy.
Pierwszy stateczek, który złożył z kartki z zapisanym wierszem,
wyszedł mu trochę krzywo, ale każdy następny wyglądał coraz lepiej.
Puszczający Stateczki nie ustawał.
Zapisywał kolejne kartki swoim niezrównanym wierszem,
składał je starannie w stateczki i puszczał na wodę.
Coś mówiło mu, że siła jego uczucia przeniesie je przez fale,
a nawet uniesie je w powietrze - ku królewnie.
Gdyby bowiem - myślał Puszczający Stateczki - miłość nie mogła
pokonać tak mizernych przeszkód jak woda i powietrze,
cóż by to była za miłość ?'
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz