wtorek, 1 czerwca 2010

'(..)Wycofałam się na czworakach spod stołu i zauważyłam, że mam na głowie wieczorową spódnicę mamy i że jest bardzo zakurzona, więc zrzuciłam ją i pobiegłam zapalić wszystkie światła. Zapaliłam w pracowni, w salonie i w sypialni, i otworzyłam kilka okien, miałam strasznie dużo do zrobienia, otworzyłam drzwi na przedpokój, odsunęłam kotarę, wdrapując się na krzesła, pootwierałam kolejno szyby w piecach kaflowych, a sto czarnych zwierząt cały czas przebiegało koło mnie w różne strony.
Zrobił się silny przeciąg, wiatr dmuchał prosto z portu przez wszystkie pokoje 
i aż na schody, i coraz więcej i więcej zwierząt wybiegało 
z mieszkania, aż nie zostało ani jedno. Śmiały się, uciekając.
W końcu zrobiło się zupełnie cicho, a ja pomyślałam:
' No tak, tak, o wszystko trzeba zadbać. Ale teraz tę sprawę mam z głowy.'
Włożyłam wieczorową spódnicę mamy z powrotem do szafy 
i zamknęłam drzwi. Potem poszłam do salonu i przyjrzałam się zaspie śnieżnej. 
Leżała bardzo ładnie długim łukiem na podłodze i pomału rosła. 
Śnieg szeptał, wpadając przez okno. Wszystkie zwierzęta na Hogholmen uspokoiły się i przestały wyć, miały teraz towarzystwo. 
Zasłony trzepotały i niektóre rysunki na ścianie trochę się ruszały.
Pokój był wyziębiony i wyglądał inaczej niż przedtem, a mnie ogarnął spokój i uznałam, że z mojej strony wszystko zostało całkiem dobrze załatwione.
Prawdę mówiąc, zrobiłam to, co każdy dobry obywatel powinien zrobić.
Chodzi mi o to, że przegnać niebezpieczeństwo potrafi byle kto, ale sztuką jest gdzieś je potem ulokować.'

{Tove Jansson 'Córka Rzeźbiarza'}

Czasem, gdy wszystkie prześcieradła są w praniu, śpię na obrusie ..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz