niedziela, 7 listopada 2010

'Od kilku dni rosła we mnie absolutna niemożność powzięcia jakiejkolwiek decyzji. A kiedy się przełamywałam i zbierałam się na przykład do pakowania walizki, kończyło się na wyciągnięciu z szuflady wszystkich moich poplamionych ubrań i rozrzuceniu ich na krzesła, łóżko i podłogę.
Siedziałam i przyglądałam im się z niesłychanym zdumieniem. Wydawało mi się, że zdobyły nagle własną, odporną indywidualność i że bronią się przed praniem, przed złożeniem lub założeniem ..'

{SP} 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz