'Specjalnie nie zmyłam z policzków zaschniętej krwi. Te dwie rdzawe smugi uznałam za bardzo wzruszające i raczej interesujące i postanowiłam zachować je na pamiątkę po zmarłym kochanku, dopóki same się nie zetrą. Wiedziałam, ze jak będę się uśmiechać albo robić miny, to zeschnięta krew zacznie odpadać po kawałku, więc siedziałam z nieruchomą twarzą, a kiedy trzeba się było odezwać, mówiłam przez zęby, nie poruszając prawie wargami.'
{SP}
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz